sobota, 12 kwietnia 2014

Louis ♥ cz. 2


*Louis*

Nareszcie ją ujrzałem! Jest mi bardzo przykro, że nie skontaktowałem się z [T.I.], ale zgubiłem jej numer telefonu. Wiem, że to głupie wytłumaczenie, ale innego nie mam. Gdy zobaczyłem ją na koncercie, to myślałem, że oszaleję ze szczęścia. Jednak ona płakała. Poczułem, że to przeze mnie, a gdy wybiegła z koncertu, to byłem już tego w stu procentach pewny. Byliśmy w trakcie piosenki, więc nie mogłem wybiec za nią. Raz próbowałem, ale Harry popatrzył na mnie z gniewem, więc postanowiłem zostać. Po zakończonej piosence, nie tłumacząc ni fanom, pobiegłem za kulisy od razu kierując się ku wyjściu. Zauważyłem tłum ludzi, którzy okrążyli jakąś osobę. Pobiegłem w tamtą stronę, bo miałem złe przeczucia, które się sprawdziły. [T.I.] leżała na drodze. Jeden pan wzywał pogotowie, a drugi próbował ją ratować. Stałem tam i wpatrywałem się jak moja miłość z koncertu powoli umiera.
Po dziesięciu minutach przyjechało pogotowie. Sprawdzili jej puls.
- Żyje! Szybko, zabieramy ją do szpitala! - krzyknął jeden z sanitariuszy.
- Mogę jechać z wami?
- A kim pan jest?
- Jej chłopakiem - wypaliłem bez zastanowienia.
- Dobrze, niech pan wsiada - pokazał ręką na miejsce wolne. Usiadłem szybko na wyznaczone miejsce i ruszyliśmy. Przez całą drogę sanitariusze robili coś [T.I.]. Gdy wkuwali jej igłę, aby podłączyć wenflon, to odwróciłem się do tyłu, bo nie mogłem na to patrzeć.
Do szpitala dojechaliśmy po pięciu minutach. Jeszcze dobrze nie zaparkowali, a lekarz już biegł w naszą stronę.
- Co się stało?
- Potrąciła ją ciężarówka. Z tego co mówił świadek, to kierowca nie widział tej dziewczyny, więc uderzył w nią z mocną siłą.
- Jakie obrażenia? - spytał się w drodze.
- Najprawdopodobniej złamana prawa ręka, kilka żeber, ma parę ran z których leci krew i nie możemy tego utamować.
- Panno Stacy proszę zawiadomić pana Richarda i panią Olivię, że mają się stawić na bloku operacyjnym 6B natychmiast.
- Już idę po nich panie doktorze - powiedziała pielęgniarka i po chwili zniknęła mi z pola widzenia.
Teraz czekam przed salą, aż skończy się operacja. Gdy stanie jej się coś poważnego, a w najgorszym wypadku umrze, to nie wybaczę sobie tego do końca życia. Siedziałem załamany na krześle. W pewnym momencie przybiegło małżeństwo. Chyba rodzice [T.I.].
- Gdzie jest [T.I.]? - spytała zrozpaczona kobieta.
- Operują ją, bo miała kilka ran mocno krwawiących - powiedziałem ze smutkiem.
- To twoja wina! Wiedziałem, że nie może iść na wasz koncert, bo stanie się coś złego - powiedział jej ojciec i podszedł do mnie. - Narobiłeś jej nadziei, a potem nie odzywałeś ponad miesiąc. Nawet nie wiesz jak ona cierpiała! - krzyczał.
- Ja nie chciałem. Zgubiłem jej numer telefonu, a nie mogłem do państwa przyjechać, bo miałem ciągłe próby z których wracałem po północy - tłumaczyłem się, ale jej ojciec nie chciał tego słuchać.
- To nie jest żadne porządne wytłumaczenie! A teraz słuchaj. Jeżeli [T.I.] nie wyjdzie w jednym kawałku, to cię pozwę!
-Dobrze - powiedziałem bezradnie i znów schowałem twarz w dłoniach.
Po godzinie operacja się skończyła. Rodzice [T.I.] nie pozwolili mi do niej wejść. Byłem pewny, że posiedzą tu trochę, więc opuściłem szpital ze smutkiem.

*Dwa tygodnie później [T.I.]*

Tydzień temu obudziłam się ze śpiączki, ponieważ podczas operacji wystąpiły jakiejś komplikacje. Od tygodnia Louis nie odwiedził mnie ani razu. Może w ogóle nie wiedział o wypadku? Nie wiem. A może nie chce mnie już widzieć? Rozmyślałam tak dalej dopóki w telewizji nie pokazał sie wywiad z chłopakami z One Direction na żywo. Poprosiłam pielęgniarkę, aby pod głosiła, bo nie mogłam sięgnąć pilota.
- Dziękuję - powiedziałam z uśmiechem i zaczęłam oglądać wywiad. Najpierw rozmawiali o nowym teledysku, potem o zaręczynach Zayna, aż w końcu prezenterka zadała pytanie, którego odpowiedź interesowała mnie cholernie.
- Dwa tygodnie temu po waszym koncercie doszło do wypadku. Louis znalazł się na miejscu i pojechał razem z tą dziewczyną do szpitala. Jak się ona czuje? - zapytała, a mnie zamurowało. Oni rozmawiają o mnie!
- Pojechałem i czekałem do końca operacji. Niestety od tamtego czasu nie widziałem się z [T.I.}, ponieważ jej rodzice zabronili mi przyjeżdżać do szpitala. Parę razy próbowałem ją odwiedzić, ale zawsze trafiałem na nich. Jeżeli oglądasz to, to przepraszam za wszystko. Jak wyjdziesz ze szpitala, to mam nadzieję, że się spotkamy i będę mógł ci wszystko wytłumaczyć - powiedział. Gdy wypowiedział przed ostatnie zdanie, to do moich oczu napłynęły łzy. On nie ma mnie gdzieś! To przez rodziców. Niech tylko tu przyjdą.
Po odpowiedzeniu na parę pytań zaśpiewali moją ulubioną piosenkę, czyli They Don't Know About Us. Popłakałam się, ponieważ ta piosenka jest prześliczna, a słowa jeszcze lepsze. Po skończonym utworze Louis zabrał jeszcze głos.
- To co teraz powiem może wszystkich wstrząsnąć, ale chcę aby wszyscy wiedzieli, że moje serce jest już zajęte. Kocham cię [T.I.] i będę walczył o ciebie - ostatnie słowa wyszeptał, po czym zniknęli z ekranu. Zamurowało mnie. Siedziałam wpatrując się w telewizor. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Gdyby nie ogłosił to całemu światu, to myślałabym, że to jakiś kiepski żart.
- On mnie kocha! - pisnęłam i opadłam na poduszkę.
- Kto cię kocha córciu?
- Louis, któremu zabroniliście widywać się ze mną.
- To tylko dla twojego dobra. Nie odzywał się do ciebie przez długi czas, a jak powiedział w wywiadzie, że cię kocha, to od razu wybaczasz mu wszystko?
- Oglądaliście? - zapytałam zdziwiona. Przecież oni nigdy nie oglądają takich rzeczy.
- Tak i nadal nie zobaczysz się z nim.
- Nie będziecie mi mówili co mam robić. Zrobię to co uważam za słuszne - powiedziałam obrażona. Spotkam się z Lou, czy tego chcą, czy nie.
- Jeszcze zobaczymy, a teraz śpij - powiedział ojciec i wyszedł razem z matką ze sali. Obróciłam się tyłem do drzwi i próbowałam zasnąć. W pewnym momencie ktoś wszedł do sali. Na pewno to rodzice, więc nie zwracałam na nich uwagę. Ale to nie byli oni.
- [T.I.] śpisz? - zapytał Louis. Od razu się do niego odwróciłam. Do moich oczu napłynęły łzy, bo w końcu go zobaczyłam.
- Louis - wyszeptałam.
- Coś nie tak?
- Już wszystko dobrze - powiedziałam i wyciągnęłam ręce, aby mnie przytulił. Zrobił to natychmiast.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale zgubiłem twój numer. Nie mogłem do ciebie przyjechać, bo były próby do późna i nie chciałem cię budzić - tłumaczył się. - Oglądałaś wywiad? - zapytał.
- Tak i też cię kocham - powiedziałam, a chłopak przysunął mnie do siebie i pocałował. Trochę zgniatał moje żebra, które jeszcze się nie zrosły, więc pisnęłam z bólu. Lou odskoczył ode mnie natychmiast.
- Przepraszam. Zapomniałem, że jeszcze wszystko ci się nie zrosło i nie zagoiło. Przepraszam, ja nie chciałem - powtarzał.
- Nic się nie stało. Tylko następnym razem nie zgniataj mnie - odparłam z szerokim uśmiechem.
- Obiecuję, że będę uważał - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
- Ej! Ale ja wolę w usta - powiedziałam udając obrażoną. Chłopak dał mi całusa w usta i od razu rozchmurzyłam się.
- Co tu się dzieje? - krzyknął ojciec.
- To co widać.
- Powiedziałem coś na ten temat.
- A ja nie mam cię zamiaru słuchać.
- Dobra, ale jeśli on cie zrani, to nie przychodź do mnie z płaczem - odparł i wyszedł wściekły. Posmutniałam.
- Nie smutaj. Będzie dobrze. Udowodnię mu, że jestem dobrym chłopakiem, o ile zgodzisz się zostać moją dziewczyną.
- Oczywiście, że będę - i znów dostałam całusa.
Po tygodniu opuściłam szpital. Lou ciągle mi pomagał we wszystkim. Najlepsze jest to, że przekonał mojego ojca, że jest dobrym chłopakiem. Teraz nie spotykam się z nim, bo pojechał w trasę koncertową. Codziennie piszemy ze sobą, a późnym wieczorem rozmawiamy przez skypa. Mam nadzieję, że do końca swoich dni będę z chłopakiem moich marzeń.


No to koniec tego imaginu. Spodobał Wam się? Proszę skomentujcie szczerze, bo chciałabym poznać Waszą opinię. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem ♥

Przepraszam za błędy xx

@JuliaKlove1D

niedziela, 6 kwietnia 2014

Louis ♥ cz. 1


Kocham, kocham i jeszcze raz kocham moich rodziców! Właśnie dowiedziałam się, że przeprowadzam się do Londynu i do dzielnicy, gdzie mieszkają same sławy. Najlepsze jest to, że kupili mi bilet na koncert 5 Seconds Of Summer. Uwielbiam ich, ale moje serce należy do chłopaków z 1D. Niestety na ich koncert nie mogę iść, bo rodzice mi nie pozwalają. Nawet nie podali powodu, tylko powiedzieli stanowczo 'nie'. Byłam na nich wściekła przez pewien czas, ale postanowiłam, że nie będę się na nich złościć, bo jeszcze zakażą mi iść na koncert 5SOS.
- [T.I] pośpiesz się! Jeżeli chcesz, abyśmy zdążyli na samolot, to schodź już! - krzyknęła mama z dołu. Pożegnałam się ze swoim pokoikiem i zbiegłam na dół. Uśmiechnęłam się szeroko do rodziców i wyszliśmy z domu, po czym wsiedliśmy do samochodu. Droga na lotnisko była krótka, gdyż nie mieszkaliśmy daleko od niego.
- Jesteś gotowa na nowe życie? - zapytał radośnie ojciec.
- Oczywiście! Jeżeli zobaczę 5SOS i możliwe, że mieszkają gdzieś niedaleko nas, to jestem gotowa. - Bardzo mnie to cieszy. Później już nie rozmawialiśmy. W ciszy czekaliśmy na odprawę, a potem na lot, który cały przespałam. Miałam piękny sen. Na koncercie spotkałam Louisa i dobrze się bawiliśmy. Chciałabym, aby było tak na prawdę. Po odebraniu walizek poszliśmy na parking, gdzie czekało służbowe auto taty. Tak na prawdę nie wiem kim on jest. Nigdy nie interesowało mnie to, a tym bardziej on mi nie powiedział. Droga dłużyła się niemiłosiernie. Ciągle pytałam za ile będziemy, ale ciągle dostawałam tą samą odpowiedź 'zaraz będziemy'. Chciałam znów zadać pytanie, ale mama wyprzedziła mnie.
- Teraz na prawdę zaraz będziemy. Wjeżdżamy już w dzielnice.
- No nareszcie -westchnęłam i popatrzyłam przez okno. Ujrzałam Eda Shareen'a. Nie przepadam za jego muzyką, ale go nie hejtuje tak jak moje koleżanki z poprzedniej klasy. Jak jedna zaczęła obrażać One Direction, to rzuciłam się na nią z pazurami. Jakie to były piękne czasy ...
- Jesteśmy - oświadczyła matula.
- Wow - tylko te słowa zdołałam wypowiedzieć. Ta chata na prawdę jest wielka!
- Podoba ci się? - Jest cudowny!! - pisnęłam i wybiegłam z samochodu.
Pobiegłam na ogród. Był tam gigantyczny basen. Już kocham ten dom!! Podziwianie pięknego ogrodu przerwał mi dźwięk telefonu. Był to mój były chłopak. Chciałam rozstać się z nim w zgodzie przed wyjazdem, ale tego dnia nakryłam go z moim wrogiem. Chodzili po parku za rękę i co jakiś czas całowali się. Za każdym razem czułam, że zaraz puszczę pawia. W czasie ich spacerku wysłałam mu sms-a 'Mam nadzieję, że będziesz z tą tapeciarą szczęśliwy! Wyjeżdżam na stałe. Nie dzwoń i nie pisz! Szczęścia. Twoja była xx'. Tego dnia obiecałam sobie, że nie zaufam już żadnemu chłopakowi tak szybko jak jemu.
- Wyraziłam się jasno w sms-ie - warknęłam do telefonu.
- Wszystko zrozumiałem, ale chciałem cię przeprosić za wszystkie krzywdy, które kiedyś ci wyrządziłem. Mam nadzieję, że w Londynie będzie ci lepiej.
- Na pewno. Nie będzie tam ciebie. Pa - rozłączyłam się i włożyłam telefon do tylnej kieszeni moich szortów. Skąd on wie, że jestem w Londynie?!
Rozejrzałam się jeszcze raz po ogrodzie i ruszyłam do nowego domu. Po wejściu do środka moje oczy zrobiły się jak pięciozłotówki. Nigdy nie widziałam takiego pięknego domu. Dekoratorzy postarali się.
- Twój pokój jest na samej górze - powiedział ojciec.
- Okej Pobiegłam we wskazane miejsce. Pokój był koloru czarno-białego. Na największej ścianie była fototapeta z widokiem wieży Eiffla. Łóżko było ogromne i mięciutkie, a meble były dopasowane do wnętrza. Nie miałam za dużo sił, aby pooglądać zdjęcia powieszone na ścianach, więc wyciągnęłam piżamę z walizki, którą wcześniej przyniósł ojciec i poszłam do łazienki. Wskoczyłam pod prysznic i po chwili byłam czysta. Zmyłam makijaż i podeszłam do pokoju. Wskoczyłam do łóżka i po chwili odpłynęłam.

Obudziłam się około dwunastej. Na rogu łóżka leżała mała karteczka od mamy.
Koncert jest o 17:00. Bądź gotowa na 16-stą, bo przyjadę po ciebie i cię na niego zawiozę. Pojechaliśmy z ojcem do pracy.

Mama x

PS. Śniadanko masz uszykowane na stole w kuchni.


Wstałam szybko i pobiegłam na dół zobaczyć co uszykowała mi rodzicielka. Znalazłam naleśniki i szklankę soku pomarańczowego. Oblizałam usta i usiadłam do śniadania. Zjadłam je szybko, ponieważ byłam bardzo głodna. Po posiłku umyłam naczynia i poszłam do salonu, aby zobaczyć co leci w telewizji. Najpierw włączyłam kanały muzyczne, ale nie było tam nic ciekawego, więc przełączyłam na przyrodniczy. Był program o kotach rasowych, więc postanowiłam go obejrzeć. Gdy skończył się, to była już 14:30. Pobiegłam do góry i wyjęłam z walizki rzeczy na koncert. Udałam się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, uczesałam się i umalowałam. Efekt końcowy był całkiem niezły. Usłyszałam dzwonek telefonu, więc pobiegłam do sypialni i potwierdziłam połączenie od mamy.
- Słucham?
- Przyjadę za 15 minut.
- Dobrze, to powoli schodzę na dół - powiedziałam i rozłączyłam się. Tak jak mówiła mama, była po 15-stu minutach. Weszłam szczęśliwa do samochodu.
- Cieszę się ,że w jakiś sposób mogę cię uszczęśliwić - nie odpowiedziałam nic, tylko uśmiechnęłam się promiennie. O 16:40 byliśmy pod areną O2. Nie mogłam doczekać się występu chłopaków. Byłam cała nabuzowana.
- Jak skończy się koncert, to zadzwoń do mnie i po ciebie przyjadę.
- Dobrze - przytaknęłam i wyszłam z pojazdu. Skierowałam się do wejścia. Po pokazaniu biletu weszłam na arenę. Była już prawie cała zapełniona. Udałam się na swoje miejsce. Koło mnie stał jakiś chłopak. Niestety nie ujrzałam jego twarzy, bo światła zgasły. Podczas koncertu nie zwracałam na niego uwagi, tylko dobrze się bawiłam. W pewnym momencie odezwał się Luke.
 - Dziękujemy kochani za przybycie! Piosenkę, którą teraz zagramy jest zadedykowana Louisowi! - krzyknął i wskazał na chłopaka obok mnie. Popatrzyłam na niego i doznałam szoku. Od godziny stoję obok mojego idola i najgorsze jest to, że go nie poznałam! O cholera!!
- Proszę nie krzycz- poprosił Lou.
- Dobrze - tylko to udało mi się powiedzieć. Dalej próbowałam bawić się jak przedtem, ale obecność Lou nie umożliwiała mi to. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że przygląda się mojej osobie. Speszona odwróciłam wzrok.
- Chodź - powiedział i pociągnął mnie do wyjścia. Gdyby to nie on, to miałabym jakieś dziwne sceny przed oczami, ale mu ufałam, więc byłam spokojna. Gdy wyszliśmy na powietrze, to w końcu popatrzył na mnie.
- Jak masz na imię?
-[T.I.].
- Piękne masz imię. A mnie na pewno kojarzysz?
- Jasne - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Liczyłem, że odpowiesz coś w stylu 'oczywiście! Jesteś najseksowniejszym chłopakiem na tej planecie', ale się przeliczyłem.
- Haha! Zabawny jesteś.
- To w końcu jestem ja - odparł wymachując rękoma. - Odprowadzę cię do domu, bo nie mogę niestety nigdzie cię zaprosić, bo obiecałem chłopakom, że nie wrócę zbyt późno.
- Spoko.
Przez całą drogę gadaliśmy jak dobrzy znajomi. W pewnych momentach nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Niestety co dobre w końcu się kończy. Dotarliśmy pod mój dom.
- Było mi z tobą na prawdę dobrze. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. Dasz mi swój numer?
- Też mam taką nadzieję. Proszę - podałam mu kawałek papieru z numerem.
- Do zobaczenia piękna - powiedział i ucałował mój policzek. Cała w skowronkach weszłam do domu. Rodzice wypytywali mnie jak wróciłam, więc im opowiedziałam. Nie byli zadowoleni, że z nim rozmawiałam, ale zaakceptowali to po chwili. Pobiegłam do góry, aby wykąpać się. Później położyłam się i zasnęłam z uśmiechem na twarzy. 


Od miesięcy Louis nie pisał, ani nie dzwonił. Nie mogłam tego zrobić ja, bo on miał mój numer, a nie ja jego. Dzisiaj rodzice pozwolili mi iść na koncert 1D i właśnie na nim jestem. Chcę mu spojrzeć prosto w oczy i pokazać, że cierpiałam przez te miesiące. Przed chwilą puścili filmik, który zawsze wyświetlają minutę przed wyjściem chłopców. 3, 2, 1 i wbiegli na scenę. Chciałam złapać kontakt wzrokowy z Lou, ale nie patrzył w ogóle w moją stronę. Stało się to dopiero pod koniec. Gdy mnie ujrzał, to na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, a na mojej łzy. Nie wytrzymałam, więc wybiegłam. Pędziłam najszybciej jak się dało. Na pasach nie zauważyłam ciężarówki. Wjechała wprost we mnie.



Hej :) Mam nadzieję, że spodobała Wam się pierwsza część. Kolejna będzie jakoś za tydzień, bo mam obowiązki szkolne jak każdy. Czekam na komentarze xx

@JuliaKlove1D