*Louis*
Nareszcie ją ujrzałem! Jest mi bardzo przykro, że nie
skontaktowałem się z [T.I.], ale zgubiłem jej numer telefonu. Wiem, że to
głupie wytłumaczenie, ale innego nie mam. Gdy zobaczyłem ją na koncercie, to
myślałem, że oszaleję ze szczęścia. Jednak ona płakała. Poczułem, że to przeze
mnie, a gdy wybiegła z koncertu, to byłem już tego w stu procentach pewny.
Byliśmy w trakcie piosenki, więc nie mogłem wybiec za nią. Raz próbowałem, ale
Harry popatrzył na mnie z gniewem, więc postanowiłem zostać. Po zakończonej
piosence, nie tłumacząc ni fanom, pobiegłem za kulisy od razu kierując się ku
wyjściu. Zauważyłem tłum ludzi, którzy okrążyli jakąś osobę. Pobiegłem w tamtą
stronę, bo miałem złe przeczucia, które się sprawdziły. [T.I.] leżała na
drodze. Jeden pan wzywał pogotowie, a drugi próbował ją ratować. Stałem tam i
wpatrywałem się jak moja miłość z koncertu powoli umiera.
Po dziesięciu minutach przyjechało pogotowie. Sprawdzili jej
puls.
- Żyje! Szybko, zabieramy ją do szpitala! - krzyknął jeden z
sanitariuszy.
- Mogę jechać z wami?
- A kim pan jest?
- Jej chłopakiem - wypaliłem bez zastanowienia.
- Dobrze, niech pan wsiada - pokazał ręką na miejsce wolne.
Usiadłem szybko na wyznaczone miejsce i ruszyliśmy. Przez całą drogę
sanitariusze robili coś [T.I.]. Gdy wkuwali jej igłę, aby podłączyć wenflon, to
odwróciłem się do tyłu, bo nie mogłem na to patrzeć.
Do szpitala dojechaliśmy po pięciu minutach. Jeszcze dobrze
nie zaparkowali, a lekarz już biegł w naszą stronę.
- Co się stało?
- Potrąciła ją ciężarówka. Z tego co mówił świadek, to
kierowca nie widział tej dziewczyny, więc uderzył w nią z mocną siłą.
- Jakie obrażenia? - spytał się w drodze.
- Najprawdopodobniej złamana prawa ręka, kilka żeber, ma
parę ran z których leci krew i nie możemy tego utamować.
- Panno Stacy proszę zawiadomić pana Richarda i panią
Olivię, że mają się stawić na bloku operacyjnym 6B natychmiast.
- Już idę po nich panie doktorze - powiedziała pielęgniarka
i po chwili zniknęła mi z pola widzenia.
Teraz czekam przed salą, aż skończy się operacja. Gdy stanie
jej się coś poważnego, a w najgorszym wypadku umrze, to nie wybaczę sobie tego
do końca życia. Siedziałem załamany na krześle. W pewnym momencie przybiegło
małżeństwo. Chyba rodzice [T.I.].
- Gdzie jest [T.I.]? - spytała zrozpaczona kobieta.
- Operują ją, bo miała kilka ran mocno krwawiących -
powiedziałem ze smutkiem.
- To twoja wina! Wiedziałem, że nie może iść na wasz
koncert, bo stanie się coś złego - powiedział jej ojciec i podszedł do mnie. -
Narobiłeś jej nadziei, a potem nie odzywałeś ponad miesiąc. Nawet nie wiesz jak
ona cierpiała! - krzyczał.
- Ja nie chciałem. Zgubiłem jej numer telefonu, a nie mogłem
do państwa przyjechać, bo miałem ciągłe próby z których wracałem po północy -
tłumaczyłem się, ale jej ojciec nie chciał tego słuchać.
- To nie jest żadne porządne wytłumaczenie! A teraz słuchaj.
Jeżeli [T.I.] nie wyjdzie w jednym kawałku, to cię pozwę!
-Dobrze - powiedziałem bezradnie i znów schowałem twarz w
dłoniach.
Po godzinie operacja się skończyła. Rodzice [T.I.] nie pozwolili
mi do niej wejść. Byłem pewny, że posiedzą tu trochę, więc opuściłem szpital ze
smutkiem.
*Dwa tygodnie później
[T.I.]*
Tydzień temu obudziłam się ze śpiączki, ponieważ podczas
operacji wystąpiły jakiejś komplikacje. Od tygodnia Louis nie odwiedził mnie
ani razu. Może w ogóle nie wiedział o wypadku? Nie wiem. A może nie chce mnie
już widzieć? Rozmyślałam tak dalej dopóki w telewizji nie pokazał sie wywiad z
chłopakami z One Direction na żywo. Poprosiłam pielęgniarkę, aby pod głosiła,
bo nie mogłam sięgnąć pilota.
- Dziękuję - powiedziałam z uśmiechem i zaczęłam oglądać
wywiad. Najpierw rozmawiali o nowym teledysku, potem o zaręczynach Zayna, aż w
końcu prezenterka zadała pytanie, którego odpowiedź interesowała mnie
cholernie.
- Dwa tygodnie temu po waszym koncercie doszło do wypadku. Louis
znalazł się na miejscu i pojechał razem z tą dziewczyną do szpitala. Jak się
ona czuje? - zapytała, a mnie zamurowało. Oni rozmawiają o mnie!
- Pojechałem i czekałem do końca operacji. Niestety od
tamtego czasu nie widziałem się z [T.I.}, ponieważ jej rodzice zabronili mi
przyjeżdżać do szpitala. Parę razy próbowałem ją odwiedzić, ale zawsze
trafiałem na nich. Jeżeli oglądasz to, to przepraszam za wszystko. Jak
wyjdziesz ze szpitala, to mam nadzieję, że się spotkamy i będę mógł ci wszystko
wytłumaczyć - powiedział. Gdy wypowiedział przed ostatnie zdanie, to do moich
oczu napłynęły łzy. On nie ma mnie gdzieś! To przez rodziców. Niech tylko tu
przyjdą.
Po odpowiedzeniu na parę pytań zaśpiewali moją ulubioną
piosenkę, czyli They Don't Know About Us. Popłakałam się, ponieważ ta piosenka
jest prześliczna, a słowa jeszcze lepsze. Po skończonym utworze Louis zabrał
jeszcze głos.
- To co teraz powiem może wszystkich wstrząsnąć, ale chcę
aby wszyscy wiedzieli, że moje serce jest już zajęte. Kocham cię [T.I.] i będę
walczył o ciebie - ostatnie słowa wyszeptał, po czym zniknęli z ekranu.
Zamurowało mnie. Siedziałam wpatrując się w telewizor. Nie mogłam uwierzyć w to
co usłyszałam. Gdyby nie ogłosił to całemu światu, to myślałabym, że to jakiś
kiepski żart.
- On mnie kocha! - pisnęłam i opadłam na poduszkę.
- Kto cię kocha córciu?
- Louis, któremu zabroniliście widywać się ze mną.
- To tylko dla twojego dobra. Nie odzywał się do ciebie
przez długi czas, a jak powiedział w wywiadzie, że cię kocha, to od razu
wybaczasz mu wszystko?
- Oglądaliście? - zapytałam zdziwiona. Przecież oni nigdy
nie oglądają takich rzeczy.
- Tak i nadal nie zobaczysz się z nim.
- Nie będziecie mi mówili co mam robić. Zrobię to co uważam
za słuszne - powiedziałam obrażona. Spotkam się z Lou, czy tego chcą, czy nie.
- Jeszcze zobaczymy, a teraz śpij - powiedział ojciec i
wyszedł razem z matką ze sali. Obróciłam się tyłem do drzwi i próbowałam
zasnąć. W pewnym momencie ktoś wszedł do sali. Na pewno to rodzice, więc nie
zwracałam na nich uwagę. Ale to nie byli oni.
- [T.I.] śpisz? - zapytał Louis. Od razu się do niego
odwróciłam. Do moich oczu napłynęły łzy, bo w końcu go zobaczyłam.
- Louis - wyszeptałam.
- Coś nie tak?
- Już wszystko dobrze - powiedziałam i wyciągnęłam ręce, aby
mnie przytulił. Zrobił to natychmiast.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale zgubiłem twój numer.
Nie mogłem do ciebie przyjechać, bo były próby do późna i nie chciałem cię
budzić - tłumaczył się. - Oglądałaś wywiad? - zapytał.
- Tak i też cię kocham - powiedziałam, a chłopak przysunął
mnie do siebie i pocałował. Trochę zgniatał moje żebra, które jeszcze się nie
zrosły, więc pisnęłam z bólu. Lou odskoczył ode mnie natychmiast.
- Przepraszam. Zapomniałem, że jeszcze wszystko ci się nie
zrosło i nie zagoiło. Przepraszam, ja nie chciałem - powtarzał.
- Nic się nie stało. Tylko następnym razem nie zgniataj mnie
- odparłam z szerokim uśmiechem.
- Obiecuję, że będę uważał - powiedział i cmoknął mnie w
czoło.
- Ej! Ale ja wolę w usta - powiedziałam udając obrażoną.
Chłopak dał mi całusa w usta i od razu rozchmurzyłam się.
- Co tu się dzieje? - krzyknął ojciec.
- To co widać.
- Powiedziałem coś na ten temat.
- A ja nie mam cię zamiaru słuchać.
- Dobra, ale jeśli on cie zrani, to nie przychodź do mnie z
płaczem - odparł i wyszedł wściekły. Posmutniałam.
- Nie smutaj. Będzie dobrze. Udowodnię mu, że jestem dobrym
chłopakiem, o ile zgodzisz się zostać moją dziewczyną.
- Oczywiście, że będę - i znów dostałam całusa.
Po tygodniu opuściłam szpital. Lou ciągle mi pomagał we
wszystkim. Najlepsze jest to, że przekonał mojego ojca, że jest dobrym
chłopakiem. Teraz nie spotykam się z nim, bo pojechał w trasę koncertową.
Codziennie piszemy ze sobą, a późnym wieczorem rozmawiamy przez skypa. Mam
nadzieję, że do końca swoich dni będę z chłopakiem moich marzeń.
Przepraszam za błędy xx