poniedziałek, 13 maja 2013

Louis cz.II ♥


Nawet nie wiesz, kiedy znaleźliście się w domu Lou. Otworzył drzwi nadal Cię przytrzymując, po chwili znaleźliście się w środku  Zmęczona oparłaś się od razu o ścianę zapominając o stojącym wazonie w tym miejscu. Chłopak szybko złapał Cię za biodra i zaczął kierować w stronę swojej sypialni. Posadził Cię na łóżku, a ty przyglądałaś się jego czynom. Podszedł do swojej szafki i wyciągnął z niej T-shirt i spodenki, podając je Tobie. Po miętoliłaś rzeczy i zaczęłaś się śmiać sama do siebie.
-Co jest takiego zabawnego w tym?- powiedział zły Lou wychodzący już z ciemnego pokoju. Odwrócił się na pięcie i zmarszczył brwi patrząc się na Ciebie. Jeszcze nigdy nie widział Cię w takim stanie, a ty nie umiałaś już mu nawet wytłumaczyć.
-Pomogę Ci- powiedział stanowczo podchodząc do Ciebie. Stanęłaś na przeciwko niego z wielkim uśmiechem, którego on pierwszy raz nie odwzajemnił. Wyciągnął ręce jak gdyby chciał Cię objąć i rozpiął twoją sukienkę, która delikatnie zsunęła się z Twojego ciała. Dla żartów podniosłaś jedną brew i udało Ci się w końcu wydobyć z siebie słowa 'Bierz mnie kociaku', po czym zaczęłaś się śmiać.
-Bardzo śmieszne- odpowiedział Lou, w jego głosie wyczuwałaś zawstydzenie i poddenerwowanie. Jeszcze nigdy nie widział Cię w samej bieliźnie, a to co z siebie przed chwilą wypowiedziałaś, mogło go jeszcze bardziej onieśmielić.
-Podnieś ręce- znowu usłyszałaś jego stanowczy głos, wsunął na Ciebie swoją ulubioną koszulkę. Od razu poczułaś ten wspaniały zapach. Jego perfum  który doprowadzał Cię do szaleństwa. Nadal stałaś z uniesionymi rękoma i z zamkniętymi oczami, poczułaś delikatny ciepły oddech Louisa na swojej szyi. Był on na początku równomierny, a następnie z każdym przybliżeniem robił się szybszy. Wtedy jego wargi zostawiły pierwszy pocałunek na twojej szyi. Opuściłaś ręce bezwładnie i spojrzałaś pijanym wzrokiem na chłopaka. Dostrzegłaś, iż się uśmiecha. Swoje ręce umieścił na Twoich biodrach i musnął po chwili twoje usta. Zesztywniałaś, ale oddałaś ten pocałunek. Spojrzał na Ciebie znowu, ale teraz jego oczy były pełne pożądania. Wbił się gwałtownie w twoje usta i rzucił na łóżko. Podtrzymywał się na swoich rękach  a jego usta były nadal przyklejone do twoich. Jego jedna ręka znalazła się pod koszulką i zaczęła jeździć od twojego brzucha w kierunku piersi. Zatrzymałaś ją przy samym staniku. A on oderwał swoje usta i spojrzał na Ciebie głośno oddychając. Twój przerażony wzrok błądził po jego twarzy. Zabrał swoją rękę, jeszcze przez chwilę podtrzymując się nad tobą. Nagle wstał i podążył biegiem do wyjścia.
-Dobranoc- rzucił po cichu zamykając z hukiem drzwi.
Założyłaś na siebie chłopięce spodenki i przykryłaś się kołdrą. Próbując wbić wzrok w jeden punkt, latającego od alkoholu sufitu, analizowałaś co dokładnie się tutaj stało. Twoje ciężkie i zmęczone powieki w końcu zamknęły się. Obudziłaś się rano z wielkim kacem. Susza jaka dokuczała w twojej jamie ustnej pogoniła Cię do jak najszybszego zejścia do kuchni. Zeszłaś na dół, a w salonie siedzieli już wszyscy chłopcy. Właśnie z kuchni wyszli roześmiani Lou i Danielle, która usiadła zraz obok swojego skacowanego chłopaka.
-O księżniczka wstała- Lou uśmiechnął się do Ciebie i puścił oczko. Odwróciłaś swój wzrok i znalazłaś nim wolne miejsce koło Harrego. Usiadłaś chwytając po jego herbatę, zabrałaś wielki łyk i wygodnie oprałaś się, przyglądając reszcie przyjaciół zajadających pizze.
-To miejsce było zajęte. Ale jak już siedzisz, to siedź- powiedział wesoły Louis, siadając koło Ciebie na oparciu kanapy. Po chwili przełożył swoją rękę, jak najczęściej robią chłopcy na randkach w kinie. I właśnie przytulał Cię, a ty poczułaś się nieswoje. Wszyscy kątem oka spoglądali na Ciebie i uśmiechali się dyskretnie do siebie, szepcząc coś. Odłożyłaś pośpiesznie kubek, z którego wylało się kilka kropel herbaty i udałaś się do kuchni.

WŁĄCZ MUZYKĘ! (Czytaj wolno ;) )
Oprałaś się o blat, sięgając po stojącą na niej butelkę wody i wzięłaś wielki łyk. Po chwili w pomieszczeniu znalazł się Tomlinson, stając naprzeciwko Ciebie.
-Co się dzieję?- zapytał.
-Louis, to co się wczoraj wydarzyło..... To nie powinno się nigdy powtórzyć, to nigdy nie powinno się zdarzyć.- wyszeptałaś krzyczącym, ochrypniętym głosem. Rozglądając się co chwilę, czy przypadkiem nie słyszą was znajomi.
-Myślałem, że obydwoje tego chcieliśmy. Przecież nawet powiedziałaś...- nie zdążył dokończyć.
-Ale my się przyjaźnimy prawda? To jest tylko przyjaźń, przyjaciele tak się nie zachowują!- nie pozwoliłaś mu dokończyć.- Ja powiedziałam to na żarty, nic więcej- dodałaś.
Z poważniał i odwrócił się plecami do Ciebie.
-Lou?- zapytałaś zmartwiona, iż nic nie opowiedział.
-W takim razie już się nie przyjaźnimy.- powiedział i od razu wyjrzał przez swoje ramię oczekując Twojej reakcji.
-Ale..... ale jak to?- do twoich oczu napłynęły łzy.
-Nie będę udawał, że to się wczoraj nie wydarzyło, ani tego iż nic do Ciebie więcej nie czuję. Nie będę twoim przyjacielem, chce być kimś więcej.- powiedział oschle.
-Przecież możemy się przyjaźnić...- próbowałaś go przekonać.
-Ja tak nie chce!- wykrzyczał i odwrócił się do Ciebie. Jego oczy były już szkliste, a śmiechy z salonu od razu ucichły. Zapadła głucha cisza.
-Ja nie będę udawał.- powtórzył stanowczo.
-Traktuje Ciebie tylko jak przyjaciela- odpowiedziałaś mu smutna, wbijając swój wzrok w podłogę.
-Dla mnie nie istnieje taka przyjaźń, gdy jedna osoba kocha, a druga tego nie odwzajemnia.- wyszedł na taras.
Spojrzałaś na zamykające się za nim drzwi z otwartą buzią, aby coś z siebie wydobyć. Zauważyłaś jak w wejściu do salonu, stoją wszyscy wasi przyjaciele. Wybiegłaś z domu łapiąc w pośpiechu tylko swoje szpilki. Stanęłaś na oddalonej ulicy, wydobywając z siebie falę rozpaczy. Wszystko, co wydarzyło się cudownego w tym mieście, nagle zniknęło. Po niecałej godzinę znalazłaś się w domu, od razu wpadłaś do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz.


*kilka tygodni później*
Znowu siedziałaś w swoim pokoju wysyłając SMS-y do Louisa. Ale od tamtego dnia nie otrzymałaś żadnej odpowiedzi. W końcu zebrałaś się na odwagę i zadzwoniłaś do niego. Jednak nie odebrał, włączyła się poczta głosowa. Wzięłaś głęboki oddech.
-Hej. Tu [T.I]- chwilę się zawahałaś, wiadomo to twój numer jak ma nie wiedzieć, że to ty dzwonisz.- Zostawiłam u Ciebie swoją sukienkę, jest mi bardzo potrzebna. Odezwij się w końcu- tak znalazłaś w końcu powód, żeby z nim porozmawiać.
Nie musiałaś czekać długo, po 10 minutach usłyszałaś dźwięk przychodzącej wiadomości.
"Hej. Dzisiaj wyjeżdżam o 9. Przyjedź później, o której chcesz i zabierz ją sobie. Zostawię klucz ochroniarzowi. "
Jego odpowiedź była chłodna i stanowcza, ale w głębi byłaś zadowolona, że w końcu się odezwał. Podjechałaś popołudniu od razu po pracy pod jego dom. Ochroniarz wręczył Ci klucze i kazał być przy wyjściu za max 30 minut. Byłaś pewna, że tak przykazał mu Louis. Nie miałaś mu tego za złe  widocznie nie jesteś już tutaj mile widziana. Wparowałaś pośpiesznie do domu i od razu do jego sypialni. Wszystko powróciło, ten pocałunek. Zaczęłaś żałować, swoich słów. Może właśnie daleko szukałaś, a ta miłość była tak blisko? Zauważyłaś leżącą sukienkę na łóżku. Wcisnęłaś ją do torby i ruszyłaś na dół. Schodząc po schodach, oglądałaś zdjęcia wiszące na ścianie. Zatrzymałaś się. Było to twoje i Louisa pierwsze zdjęcie, zrobione w parku. Uśmiechnęłaś się do siebie. To właśnie wtedy pierwszy raz się do siebie przytuliliście i pocałował Cię w policzek. Przejechałaś delikatni ręką po tym policzku przypominając sobie jego delikatne usta na tej części twarzy. Usłyszałaś dźwięk telefonu i pośpiesznie wyjęłaś go z kieszeni spodni. Przeszły Cię dreszcze i mrużyłaś oczy z niedowierzania.
-Nadal jesteś u mnie?- wydobyło się ze słuchawki.
-Ta..tak. Zaraz będę wychodzić.- odpowiedziałaś tak samo poważna. Zapadła cisza, żadne z was nie umiało nic powiedzieć, ani się rozłączyć. A może właśnie nie chcieliście. Zeszłaś do salonu i rozejrzałaś się po nim. Zamknęłaś oczy, wsłuchując się w jego oddech, który doprowadzał do szybszego bicia twojego serca. W okno zabrzmiały pierwsze krople deszczu, otworzyłaś oczy i zauważyłaś ciemne chmury na dworze oraz pierwsze błyski.
-Boję się burzy- wypowiedziałaś przerażona do słuchawki, w tym momencie przerywając cieszę.
-Wiem. Nie masz się czego bać. Jestem przy Tobie.- odpowiedział pocieszając się.
Pierwszy grzmot, a ty zakryłaś swoje oczy ręką i zaczęłaś się trząść.
-Tak bardzo chciałabym żebyś tutaj był.- w końcu mogłaś mu to powiedzieć, to co męczyło Cię od wielu tygodni. - Louisie Tomlinsonie.... Kocham Cię- zapadła cisza, po drugiej stronie.
-Ja Ciebie też- usłyszałaś podwójny głos. Ale teraz z słuchawki i za swoimi plecami. Odwróciłaś się. Lou stał w progu, opierając się o ściankę trzymając telefon przy uchu. Uśmiechnął się do Ciebie.
-Cały czas przyglądałem się Tobie- z jego twarzy nie schodził uśmiech. Podbiegłaś do niego i wtuliłaś się.
-Tak bardzo tęskniłam.- wyszeptałaś mu do ucha.



To doczekaliście się. Przepraszam, ale nie miałam czasu. Ostatnia scena to mój sen, tylko że w główniej roli był Harry. Nie chciałam pisać z nim znowu Imaginu, bo przecież są też inni członkowie zespołu ;p
Napiszcie, czy Wam się podoba imagin ;)


9 komentarzy:

Za każdą opinię dziękujemy ♥
Wasze komentarze motywują nas do dalszej pracy nad blogiem ♥